Fabryki, które nie nadążają
Produkcja amunicji w Polsce to temat, który powraca coraz częściej – i coraz bardziej niepokojąco. W czasach pełnoskalowego zagrożenia za wschodnią granicą Polska inwestuje miliardy w sprzęt wojskowy. Mimo to brakuje podstawowego elementu: amunicji artyleryjskiej. W szczególności kalibru 155 mm, który jest dziś standardem w NATO i podstawą nowoczesnego pola walki.
Problem nie polega na braku funduszy ani know-how. Polska posiada technologię, specjalistów i materiały, w tym strategiczny dostęp do trotylu. Teoretycznie mamy wszystko. W praktyce – nasze magazyny wojskowe wystarczą na zaledwie kilka dni intensywnych działań bojowych.
Sytuacja ta ujawnia systemowy problem. Mimo deklaracji i projektów fabryki amunicji wciąż nie działają z pełną mocą. MON zapowiada inwestycje, ale rezultaty są odroczone w czasie. Tymczasem prywatni producenci deklarują gotowość i konkretne liczby. Rząd milczy. Dlaczego państwowy przemysł zbrojeniowy nie nadąża za potrzebami armii?
W tym artykule prześwietlamy przyczyny tej niepokojącej luki i pokazujemy, jak produkcja amunicji w Polsce stała się testem dla państwowej skuteczności i bezpieczeństwa narodowego.
Skala niedoborów: ile naprawdę mamy pocisków?
Amunicja na kilka dni wojny
Produkcja amunicji w Polsce nie pokrywa nawet minimalnych potrzeb armii w przypadku konfliktu o dużej skali. Według szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Dariusza Łukowskiego, krajowe zapasy pozwoliłyby prowadzić działania zbrojne przez najwyżej siedem dni. To nie prognoza, to ocena oparta na realnych danych operacyjnych.
Ukraina, która od 2022 roku prowadzi pełnoskalową wojnę z Rosją, zużywa około 10 tysięcy pocisków artyleryjskich kal. 155 mm dziennie. Polska wytwarza tyle w ciągu kilku miesięcy. Skala niedoborów jest rażąca i niepokojąca.
Jak wygląda porównanie z Rosją?
Rosja produkuje ponad 4 miliony pocisków kalibru 155 mm rocznie. To ponad sześć razy więcej niż cała Unia Europejska i Stany Zjednoczone razem wzięte, które łącznie osiągają około 1,5 miliona sztuk rocznie. W tym samym czasie produkcja amunicji w Polsce w 2024 roku wyniosła zaledwie 12 tysięcy pocisków. Co więcej – większość z nich była jedynie składana z komponentów importowanych.
To sytuacja, która stawia pod znakiem zapytania nasze przygotowanie do nowoczesnych konfliktów zbrojnych i realne zdolności obronne. Jeśli nie zwiększymy krajowej produkcji, Polska będzie zależna od zewnętrznych dostawców nawet w sytuacji kryzysowej.
Gdzie jest polska produkcja amunicji?
W 2019 roku rząd ogłosił ambitny Projekt 400. Zakładał on budowę nowoczesnej fabryki prochu w Pionkach oraz uruchomienie linii produkcyjnych amunicji w Skarżysku-Kamiennej. Fabryka prochu miała rozpocząć działalność w 2022 roku. Mimo upływu trzech lat inwestycja nadal nie została ukończona. To opóźnienie rodzi pytania o efektywność realizacji programów kluczowych dla bezpieczeństwa narodowego.
W teorii mamy wszystko. Bydgoski Nitro-Chem jako jedyny w NATO produkuje trotyl. Polska posiada technologię, maszyny i dostęp do partnerów zagranicznych. Finansowanie również jest dostępne – MON deklaruje miliardowe inwestycje. Problemem nie jest więc potencjał, lecz brak skutecznego zarządzania i odwagi decyzyjnej.
Produkcja amunicji w Polsce nie rozwija się zgodnie z potrzebami, ponieważ nie nadano jej odpowiedniego priorytetu. Brakuje koordynacji między spółkami zbrojeniowymi, nadzoru ze strony państwa oraz konsekwencji w realizacji ogłoszonych strategii. To nie jest kryzys technologiczny. To kryzys zarządczy i instytucjonalny.
Prywatni szybsi niż państwowi?
Prywatna firma ZSP Niewiadów wyrasta na nieoczekiwanego lidera, jeśli chodzi o produkcję amunicji w Polsce. Przedsiębiorstwo planuje osiągnąć moce rzędu 120 tys. pocisków rocznie do końca 2026 roku. Co więcej, zakłada zwiększenie produkcji do 180 tys. sztuk w kolejnych latach. Firma złożyła Ministerstwu Obrony Narodowej propozycję objęcia pakietu mniejszościowego. MON nie odpowiedziało. Milczenie w sytuacji tak kryzysowej trudno uznać za racjonalne.
Polska Grupa Zbrojeniowa nadal nie dorównuje tempem ani planami prywatnym podmiotom. Obecnie posiada zdolności produkcyjne na poziomie 50 tys. sztuk rocznie. Mimo wielkości i wsparcia politycznego, nie uruchomi masowej produkcji przed 2028 rokiem. Wniosek o dokapitalizowanie w wysokości 2,5 mld zł trafił do Ministerstwa Aktywów Państwowych dopiero w marcu 2025. To spóźnione działanie, które każe zadać pytanie: czy państwowy przemysł traktuje produkcję amunicji w Polsce jako rzeczywisty priorytet??
Korea Południowa – ratunek z importu
Zakupy w Azji
Polska zakontraktowała w Korei Południowej do 200 tys. pocisków 155 mm. Pierwsze dostawy już dotarły, kolejne mają przybyć do sierpnia 2025. Zakupy z Azji zwiększają bezpieczeństwo operacyjne, ale nie rozwiązują problemu strategicznego – nadal nie rośnie bowiem realna produkcja amunicji w Polsce. Import z Korei to działanie doraźne, które nie może zastąpić krajowej infrastruktury przemysłowej. Co więcej, w sytuacji konfliktu globalnego szlaki dostaw mogą zostać przerwane, a uzależnienie od zewnętrznych źródeł stanie się zagrożeniem samym w sobie.
RPA blokuje Rheinmetall
Kontrakt na dostawy amunicji z Niemiec, który miał być realizowany przez zakłady w Republice Południowej Afryki, został wstrzymany decyzją tamtejszego rządu. Powodem była obawa, że amunicja może trafić do przeciwników Rosji. To wydarzenie ujawnia skalę ryzyk związanych z importem uzbrojenia – nawet w ramach struktur sojuszniczych. Pokazuje również, że w globalnej grze interesów Polska nie zawsze może liczyć na lojalność kontrahentów. Tym bardziej potrzebna jest stabilna i niezależna produkcja amunicji w Polsce.
Nitro-Chem – eksport trotylu, brak amunicji
Nitro-Chem, jako jedyny producent trotylu w NATO, sprzeda 18 tys. ton tego materiału USA za 1,2 mld zł. To kontrastuje z krajową sytuacją, w której produkcja amunicji w Polsce nadal rozwija się zbyt wolno. Może to być poważny błąd strategiczny z realnymi konsekwencjami dla bezpieczeństwa państwa.
„Polska musi radykalnie zwiększyć swoje zdolności, nie tylko w zakresie amunicji 155 mm” – powiedział Wiceminister Cezary Tomczyk.
Sceptycznie: czy inwestycje wystarczą?
Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiada inwestycje w Nitro-Chem i PGZ na kwotę 3 miliardów złotych. Jednak produkcja amunicji w Polsce przyspieszy najwcześniej za trzy lata. Realna produkcja nie ruszy przed rokiem 2028, co budzi wątpliwości co do skuteczności tych działań.
Co dalej? Możliwe scenariusze
Polska potrzebuje realnego wsparcia dla prywatnych producentów i partnerskiego podejścia ze strony państwa. Niezbędna jest konsolidacja dostaw, rozwój nowoczesnych technologii oraz szybkie i konsekwentne decyzje administracyjne. Bez tego produkcja amunicji w Polsce nie osiągnie wymaganej skali. Zakupy uzbrojenia, bez odpowiedniego zaplecza amunicyjnego, są działaniem niepełnym i krótkowzrocznym. W sytuacji zagrożenia, brak wystarczających zasobów amunicji może sparaliżować możliwości obronne kraju. Potrzebujemy strategii, która uczyni produkcję amunicji w Polsce jednym z filarów bezpieczeństwa narodowego.
Produkcja amunicji w Polsce jako test dla państwa
Kryzys amunicyjny obnażył słabości krajowego systemu bezpieczeństwa i planowania strategicznego. Pokazał, że nawet przy dużych nakładach finansowych i ambitnych zapowiedziach, bez skutecznego zarządzania i szybkich decyzji nie da się osiągnąć realnych rezultatów. Produkcja amunicji w Polsce wymaga nie tylko inwestycji, ale też spójnej wizji, koordynacji między sektorami i odwagi politycznej.
Bez lokalnego zaplecza amunicyjnego Polska pozostaje zależna od zagranicznych dostawców, których lojalność może się zmienić w obliczu globalnych kryzysów. Nawet najnowocześniejsze haubice tracą znaczenie, jeśli nie mają czym strzelać. Dlatego produkcja amunicji w Polsce nie może być traktowana jako projekt techniczny. To strategiczny obowiązek państwa wobec własnych obywateli i sojuszników.rocznie. W tym samym czasie produkcja amunicji w Polsce w 2024 roku wyniosła zaledwie 12 tysięcy pocisków. Co więcej – większość z nich była jedynie składana z komponentów importowanych.
To sytuacja, która stawia pod znakiem zapytania nasze przygotowanie do nowoczesnych konfliktów zbrojnych i realne zdolności obronne. Jeśli nie zwiększymy krajowej produkcji, Polska będzie zależna od zewnętrznych dostawców nawet w sytuacji kryzysowej.